Historia i polityka robią czasami psikusy. Takim psikusem jest w Polsce obecność ludzi na dwu najwyższych (lub prawie najwyższych – ambicjonalnie) pozycjach. Mamy prezydenta Andrzeja Dudę i mamy przewodniczącego Piotra Dudę. Obydwaj wszem i bowiem ogłaszają, że mają do zrealizowania misję powierzoną im przez Opatrzność. Istnieje poważne niebezpieczeństwo, że ta misja nie została zlecona przez Opatrzność lecz przez „Opaczność” zdegustowanego rządami PO elektoratu?
Czas na przeprowadzenie analizy „hermeneutycznej”.
Wg Wikipedii (wikipedia.org/wiki/Dudy) dudy to drewniany instrument muzyczny dęty z grupy aerofonów stroikowych. Instrument znany był już w starożytności w armii rzymskiej, później popularny w orkiestrach wojskowych, potem w kulturze dworskiej i ludowej. Gloger cytuje kilka polskich przysłów, które dzisiaj stają się (być może) aktualne.
„Jak dudy grają, tak skaczą”, „Jak dudy nadmiesz, tak grają”, „Nie wie, w jakie dudy dąć”, czyli nie wie od czego zacząć lub co robić, „Schować dudy w miech” oznaczające to samo, co „zwinąć chorągiewkę,”, „spuścić z tonu”, „położyć uszy po sobie” , „Niedźwiedź zdechł, dudy w miech,” itp.
Można wybierać między nimi i odnosić do sytuacji w naszym kraju. Pojawiają się różne pytania, jak choćby to: „Jaki niedźwiedź dmie w dudy?”, a także „Jak skaczą (partyjni) politycy, gdy dudy grają?”. Są to pytania o gracza (dmuchacza) w ten aerofon stroikowy. Jeśli tym „dmuchaczem” jest wódz PiS-u, to jaką samodzielną rolę mogą odegrać instrumenty?
Jest tutaj jednak i jeszcze inna perspektywa analityczna – może mniej instrumentalna, a bardziej hermeneutyczna i etyczna.
Otóż w języku hiszpańskim słowo „duda” w roli rzeczownika (z rodzajnikiem la) oznacza „wątpliwość”, w formie zaś przymiotnikowej oznacza „wątpliwy”. „Sin duda” oznacza „niewątpliwie”, „no cabe duda” znaczy „nie ulega wątpliwości”.
Odnosząc te ustalenia do naszych czołowych osób o nazwisku „Duda”. Czy te osoby są wątpliwe lub budzą wątpliwości? Sposób działania Piotra Dudy (don Pedro Duda) rodzi – no cabe duda - podejrzenie stronniczości. Nie przesłonią tego deklaracje o neutralności partyjnej, bo praktyka przewodniczącego informuje o czymś całkowicie innym.
A prezydent Duda? Jego (i jego adherentów) wypowiedzi w kwestii dojazdów na koszt Sejmu (czyli obywateli) do pracy zarobkowej do Nowego Tomyśla w trakcie wykonywania mandatu posła zawodowego są „sin duda” niejasne – stąd konieczność prokuratorskiego postępowania. Nie chodzi bowiem o pieniądze (niewielkie zresztą), lecz o bardzo ważne zasady uczciwości i wiarygodności oraz dobrego wychowania. Także deklarowane działania na rzecz wspólnoty są – no cabe duda – bardzo nijakie. Widać to było przy okazji obchodów 35-lecia powstania „Solidarności”, gdzie ważniejsza dla Prezydenta była jego rodzina niż faktyczni animatorzy i przywódcy Sierpnia’80. Zachowanie pod pomnikiem na Westerplatte – odwrócenie się plecami do kobiety-premiera także nie pozostawia wątpliwości – pan prezydent ma kłopot z dobrym wychowaniem.
Jak dotąd społeczeństwo (obywatelskie) w tych kwestiach pozostaje w stanie określanym z hiszpańska „dudoso” czyli niepewności odnośnie prezydenta państwa i jego kultury osobistej oraz przewodniczącego związku o (historycznych głównie – nie tych dzisiejszych) zasługach.