Prezes i Srebrna

 

Akronim PiS można rozwijać wielorako.

  • Prawo i Sprawiedliwość
  • Prezes i Sekta
  • Prezes i Srebrna czyli polski wariant Watergate

Dla każdej z tych interpretacji istnieje wiele informacji i danych, które każdą z nich uwiarygodniają w różnym stopniu. 

  1. Prawo i Sprawiedliwość

Ta pierwsza z interpretacji jest najmniej wiarygodna i gwoli prawdy powinna przyjąć  postać nazwę Prawo Prezesa i Sprawiedliwość. Jest wyraźnie ideologiczna i nastawiona na zdobycie i utrzymanie władzy i pozycji ekonomicznej. Dowody: walka z trójpodziałem władzy 9w tym z sądownictwem), tworzenie nowej nomenklatury partyjnej, blokada TK,  destrukcja misji publicznej TVP, podporządkowanie prokuratury, próby zagarniania i glajszachtowania  różnych obszarów życia społecznego itd. Praktyka PiS-u w tej wykładni jest powielaniem  faszystowskiego bolszewickiego modeli polityki, zwłaszcza tych, które prowadziły do pełnej symbiozy  partii i państwa, żeby to, co partyjne i  i to, co państwowe było jednością. W ub. wieku tę symbiozę podkreślali: a] Rudolf Hess prezentując slogan „Hitler to partia, partia to Niemcy, Niemcy to Hitler”, b] Goebbels twierdząc („Dzienniki” t.1), że  „my (partia) rozkazujemy państwu”.  Podobnie było w  ZSRR i w „demoludach” głosząc „partia kieruje, a rząd wykonuje”. Carl Schmitt (którego koncepcją fascynuje się Prezes) jako prawnik Hitlera oraz stalinowska doktryna państwa i prawa dodawali pseudo-teoretyczne uzasadnienia takiej praktyki.

W kraju „dobrej zmiany” tę symbiozę wyraża twierdzenie: „Prezes to PiS (wcześniej PC), PiS to Polska powstająca z kolan, Polska powstająca z kolan to Prezes”. „My”  tutaj oznacza „Prezes i zakon PC”. Prawo i sprawiedliwość wówczas obejmuje nową partyjną nomenklaturę i nową elitę, które  przeciwstawia się „targowicy, drugiemu sortowi Polaków i grupom odrywanym od koryta, mordom zdradzieckim i kanaliom”.

  1. Prezes i Sekta

Drugie rozwinięcie skrótu  nawiązuje do właściwości najtwardszego odłamu elektoratu PiS, którego stabilizacji służy narzędzie propagandowe TVPiS. Ten instrument manipulacji realizuje światłe maksymy Prezesa Partii, że „telewizja kształtuje obraz świata” i ten, kto nią włada, może skutecznie wpływać na zachowania istotnej części elektoratu. Temu odłamowi można wmówić, że czarne jest białe, a białe jest czarne )i nikt nam nie udowodni, że jest inaczej),, a zwycięzca wyborów 2015 r. jest nieustającą ofiarą nagonki polityczno-medialnej ze strony opozycji. Wynikałoby z tego, ze partia rządząca jest polskim Mesjaszem „dobrej zmiany”, tak jak dla romantyków w XIX w. Polska była Mesjaszem narodów.  TVPiS realizuje też przeświadczenie swojego, pomniejszego ale też ważnego, prezesa, że „ciemny lud to kupi” i z tego w społecznym obiegu funkcjonuje jako „kurwizja”.

Rdzeń elektoratu partii rządzącej spełnia wszelkie wymogi bycia sektą, tak jak to ujmuje L. Festinger („Teoria dysonansu poznawczego” Warszawa 2007 r., s. 189-190 i In.). Jego zdaniem cechami ugrupowań o charakterze sekt jest;

„1. Wiele osób wierzy w słuszność jakiegoś poglądu lub zbioru poglądów.

  1. Poglądy te, przynajmniej w części, przekładają się na sprawy życia codziennego w stopniu wystarczającym do kierowania się nimi w codziennym postępowaniu.
  2. Postępowanie to jest wystarczająco ważne i wystarczająco nieodwracalne, aby wyznawcy, byli w pełnym sensie oddani owym poglądom.
  3. Przynajmniej część tych poglądów jest wystarczająco precyzyjna i związana ze światem rzeczywistym, aby można było jednoznacznie je obalić lub zanegować.
  4. Ta negacja poglądów przejawia się zwykle jako brak wystąpienia w przewidywanym czasie przepowiadanego wydarzenia.
  5. Ponieważ wszyscy wyznawcy doświadczają dysonansu między przekonaniem a informacją o niezaistnieniu przepowiadanego wydarzenia, łatwo jest uzyskać poparcie społeczne dla potrzeb redukcji dysonansu.” (189-190).

Warto podkreślić, że termin „dysonans” jest określeniem logicznie nieco słabszym niż określenie „niespójność”. Dysonans, czyli sprzeczne ze sobą stwierdzenia lub decyzje, jest wstępnym warunkiem prowadzącym do działań skierowanych na jego redukcję, tak jak głód prowadzi do działań zmierzających do redukcji głodu. Najważniejszymi źródłami dysonansu są: a] nowe pojawiające się zdarzenie lub informacja, b] sytuacja decyzji o wyborze porównywalnych możliwości, ofert, działań.

TVPiS ma za zadanie wspierać i/lub kierować działaniami elektoratu zmierzającymi do usunięcia (lub ograniczenia) wspomnianego dysonansu. Stąd sławetne „wrzutki informacyjne” na tzw. paskach w programach informacyjnych oraz technika „przykrywania” informacji o faktach niekorzystnych dla obrazu rządów „dobrej zmiany” oraz „hakowanie” przeciwników politycznych. Pomocnikami  TVPiS w redukcji tego rodzaju dysonansów są CBA i partyjna prokuratura (z odpowiednimi „przeciekami”).

Kurwizja podejmuje maksymalne wysiłki, aby „nasz” elektorat był zawsze wierny prezesowi i partii. Brakuje tylko ostatniego ogniwa likwidującego dysonanse w sposób ostateczny – a mianowicie „naszego” sądownictwa, którego – jak dotąd – nie udało się bez reszty podporządkować partii rządzącej (co jest „wrednym” dziełem „targowicy czyli „totalnej opozycji” i  działań wyimaginowanej wspólnoty UE).

Sekta jest jednak na swój sposób ideowa i wierna, potrafi – redukując dysonanse – tłumić swoje wątpliwości. Trudno te wartości odnaleźć u drugiego odłamu elektoratu partii rządzącej – a mianowicie tych, którzy dołączają do obozu władzy kierując się motywem, synekury, służalczości lub kariery  (wedle sformułowanej onegdaj przez prezesa zasady TKM).

  1. Prezes i Srebrna czyli polski wariant Watergate

Kolejne rozwinięcie skrótu wiąże się z faktami dotyczącymi polityki opartej na korupcji, nepotyzmie oraz wykorzystywaniu instytucji i majątku państwa dla realizacji celów partyjnych

Jeden  z wątków to Prezes i Srebrna-gate.  Koncentruje się on na polityczno-społecznym kontekście wspomnianej symbiozy partyjno-państwowej. To określenie jest świadomym nawiązaniem do afery Watergate w latach 70. ub. wieku.

Między obiema sytuacjami (Watergate i Srebrna-gate) istnieje wiele podobieństw. Ich źródłem są początkowo dwa stosunkowo niewielkiej wagi zdarzenia: w pierwszym przypadku –  partackie włamanie do siedziby Partii Demokratycznej w Waszyngtonie w czerwcu 1972 r., w drugim zaś –   dyletanckie próby inwestycji i oszustwa  biznesowego (odmowa zapłaty faktury przez inwestora Srebrnej  za wykonane prace przygotowawcze.  Taka sytuacja nie należy do rzadkich w naszej rzeczywistości prawno-ekonomicznej.

W obu sytuacjach występowały/występują podmioty, które albo lekceważyły/lekceważą sedno sprawy. W obu przypadkach obozy władzy były/są skłonne  (przynajmniej w początkowej fazie każdej z afer) owe zdarzenia i informacje określać mianem incydentu bez znaczenia lub  „mokrym kapiszonem” bądź „politycznym niewypałem”. Także w obu sytuacjach mamy do czynienia z zaangażowaniem mediów popierających władzę lub opozycyjnych wobec niej.

Fakt: media te różnią się istotnie  technologicznymi możliwościami działania, co miało/ma wpływ na różne dynamiki rozwoju obu sytuacji. W aferze Watergate przez długi czas wydawało się, że nic się nie dzieje, ale po ponad pół roku nastąpiło radykalne przyspieszenie, które po dwu latach zakończyło się dymisją prezydenta Nixona.  W przypadku Srebrnej  procesy i reakcje społeczno-publiczne są  też na razie mało zrozumiałe dla szerokiej opinii publicznej, ale ze względu na współczesne technologie komunikacji społeczne są szybsze i znacznie bardziej zintensyfikowane. Dlatego nierozsądnymi są stwierdzenia o „ mokrym kapiszonie” lub „największym od II wojny światowej niewypale”.  Kolejne fakty i dowody przeciwstawiają się takiemu podejściu. Cały kompleks kwestii wiążących się z inwestycją Srebrnej  wywoła spektakularne następstwa  i (podobnie jak w aferze Watergate) wywoła  polityczny huragan. Śnieżna kula już się toczy!

Obydwie sytuacje łączy jeszcze jedno – nagrania. Taśmy  nielegalnych (i rzekomo przypadkiem okaleczonych przez sekretarkę) nagrań w Gabinecie Owalnym Białego Domu oraz nagrania z ul. Nowogrodzkiej. Te drugie całkiem legalne i dostarczone przez podmiot uczestniczący w sytuacji.

Wspólne dla obydwu afer jest naruszanie nie tylko przepisów prawa ale i reguł oficjalnie kultywowanej moralności życia publicznego. Dotyczą one tak statusu prawnego podmiotów zaangażowanych – prezydenta Nixona i jego relacji z instytucjami państwa w USA  z jednej strony,  z drugiej zaś strony – partii rządzącej, jej prezesa,  praw i obowiązków posła zawodowego oraz imperialnych relacji   tzw. szeregowego posła z Żoliborza z instytucjami państwowymi i państwowymi podmiotami finansowo-gospodarczymi. Moralność nie zabija sprawcy, ale niszczy jego wizerunek.

W aferze Watergate występowały różne osobistości i indywidua polityczne. Byli tam Johnowie: Ehrlichman, Dean, Mitchell i wielu innych pomocników, a także „Głębokie Gardło”. Zapewne w aferze Srebrnej w miarę upływu czasu ujawnieni zostaną  ich odpowiednicy (różni Janusze, Zbyszkowie, Jędrzejowie etc.).  Ciekawe, kim – personalnie lub  instytucjonalnie – okaże się odpowiednik Marka Felta.

Groźba impeachmentu też się pojawia: w USA  obejmującego urząd prezydenta, u nas występującego w postaci werdyktu w ramach podwójnych wyborów w 2019 r.   Groźba owej procedury (bardzo dyskredytującej polityka) skłoniła prezydenta Nixona do dymisji. W Polsce ów impeachment może przybrać postać rejterady  średnioklasowego i centrowego (a jednocześnie deliberatywnego)  elektoratu partii rządzącej, który w 2015 r. dał władzę Prezesowi. Opozycja zaś musi wykonać swoją pracę na poziomie wyższym niż przeciętny.  Ostatnie afery i nonsensy polityki (krajowej i zagranicznej) rządów „dobrej zmiany” stwarzają sprzyjające dla realizacji owego wyborczego impeachmentu.

Pislanderzy

Jose Ortega y Gasset o populistycznym buncie mas

I. Pislander czyli kto? 

II. Człowiek masowy wg OyG i Pislanderzy 

III. Osobowość człowieka masowego i hermetyczna osobowość Pislandera.

IV. Naturalizacja egzystencji i prymitywizacja życia społecznego 

V. Populizm i polityka historyczna 

VI. Populizm i państwo 

    I. Pislander czyli kto?

    Pislanderzy to termin, który stosuję nie tylko do tego odłamu społeczeństwa PiS-landii, który w wyborach 2015 r. poparł partię władzy, ale również do tych grup społecznych, które z różnych motywów obecnie deklarują swój akces do obozu władzy. Określa on więc zarówno autentycznych zwolenników „dobrej zmiany”, jak również oportunistów i koniunkturalistów oraz konformistycznie zorientowanych obojętnych (niedostrzegających potrzeby świadomej obecności w życiu publicznym).

    Pislanderów charakteryzuje radykalizm wymagań socjalnych, tradycjonalizm kulturowo-społeczny i ekonomiczny oraz resentyment wobec  wszelkiej kulturowo-wspólnotowej odmienności. Charakteryzuje ich duży poziom antyelitaryzmu. Do elity, którą należy usunąć, należą wszyscy ci, którzy nie mieszczą się w świecie pislanderskich wyobrażeń wyrastających z postawy „piso-myślnosci”. Radykalizm i resentymenty nie muszą zawsze i wszędzie łączyć się z wątkami ksenofobii, nacjonalizmu lub etnicznego szowinizmu, jednakże te wątki są obecne w mentalności typowego Pislandera i łatwo są aktywowane. Na razie nie ma sposobu na to, aby uwolnić go od nich. Negatywną, bo podtrzymującą resentymenty i  ksenofobię, rolę odgrywają media społecznościowe. Facebook, Instagram i Twitter zamykają ludzi w bańkach informacyjnych jak w kokonach. Przez filtry tej bańki nie  przebija się  głos rozsądku i tolerancji dla innych sposobów myślenia i odczuwania społecznego. Zachowaniami Pislanderów rządzi brak gotowości do krytycznej refleksji społecznej i historycznej oraz „patriotyzm na propagandowych sterydach”.

   Motywy akcesu do tej zbiorowości wcale nie mają pierwszoplanowo charakteru ekonomicznego. Gdyby rozstrzygające były socjalne okoliczności, to taki akces byłby w dużej mierze  zrozumiały i oznaczałby, że partia „dobrej zmiany“ podejmuje te działania, które zlekceważyła jej poprzedniczka, przez co zmniejsza poziom i zasięg społecznego ubóstwa. W takich przypadkach akces staje się bezspornie zrozumiały (nawet usprawiedliwiony) i nie powinien budzić krytyki.

  Sprawa jest jednak bardziej złożona – dla dużej części (być może nawet większości) Pislanderów czynniki ekonomiczno-socjalne są wtórnym powodem wspierania partii władzy. Ważniejsze są okoliczności natury kulturowej (otwarcia lub zamknięcia na dynamicznie zmienną rzeczywistość zewnętrzną),  aksjologicznej (co jest lub co ma być główną wartością społecznej egzystencji mieszkańców PiS-landii) oraz psychologicznej (chęci lub niechęci wzięcia na siebie odpowiedzialności za swoje życie).  Te okoliczności kulturowo-aksjologiczno-psychologiczne (w różnej kolejności i z różnym stopniem nasilenia u konkretnych przedstawicieli) w wersji negatywnej są zbieżne z syndromem człowieka masowego czyli w istocie – populisty.  Bycie Pislanderem jest  więc bardziej kwestią szeroko rozumianej mentalności niż położenia ekonomiczno-społecznego.

  Nie dostrzega  tej okoliczności publicysta Rafał Woś.    Twierdzi, że prawdziwy bastion politycznego konserwatyzmu powstał dziś w samym sercu anty-PiS. W czasach późnej Platformy można było jeszcze przekonywać, że mamy tu do czynienia z haškowską „partią umiarkowanego postępu (w granicach prawa)”.                                                         

 „Po wzięciu władzy przez PiS wszelkie ślady postępowości w myśleniu czołówki anty-PiS się ulotniły. A obrona status quo (coraz częściej zaś już tylko lament nad jego faktyczną zmianą) służy za cały pozytywny program PO oraz Nowoczesnej. Widać to niemal na każdym kroku, gdy PiS zaskakuje rywali swoimi kolejnymi inicjatywami politycznymi. Nieważne, czy mowa o 500 plus, płacy minimalnej, podatku bankowym, zmianach w funkcjonowaniu sądów czy zakazie handlu w niedziele.” I dodaje: „Frustracji anty-PiS towarzyszą regularnie eksplozje obrzydliwego klasizmu. Czyli (przypomnę) takiego rodzaju ksenofobii, który ze strachu przed społecznymi dołami kontestuje wszelkie wysiłki zmierzające do zmniejszania nierówności czy do aktywnej walki z wykluczeniem.“

(http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,23016402,wos-antypis-to-skrajna-konserwa-zrobia-wszystko-zeby-dac.html#Z_MT2

    Większość jego argumentów nie trafia celu. Nie zauważa, że dla Pislandera nie mają znaczenia argumenty racjonalne, natomiast główną wartość ma propagandowo wzbudzane poczucie zagrożenia i lęki. Towarzyszy im  dążenie do redukcji jakiegokolwiek ryzyka związanego z przemianami otaczającej ich rzeczywistości społecznej i lęki przed każdą formą niepewności, jaką niesie dynamika  przemian społeczno-ekonomicznych i cywilizacyjnych. Dołącza się tutaj również mało krytyczne przekonanie o słuszności działań władzy (i Prezesa). Rezultatem jest rezygnacja z wolności samostanowienia o sobie i resentymenty skierowane przeciwko wszystkim „nie-piso-myślnym”.

    Jeśli antypislanderyzm jest, jak pisze  Rafał Woś, konserwatyzmem, wówczas konserwatyzmem i ksenofobią jest krytyka populizmu. Czy to oznacza, że pożądana  antykonserwatywna modernizacja musi być pislanderska i populistyczna? Modernizacja i pislanderyzm to oksymoron.  [Pojawia się przekorne pytanie: Jak zareaguje Rafał Woś, gdy do niego przyjdzie pislanderski aktywista i zacznie od niego żądać pisania artykułów, felietonów oraz blogowania w sposób „piso-myślny“?].

    Tylko w jednym Woś ma rację – w krytyce antypislanderskiej opozycji, która rzeczywiście robi niewiele. Zarzut słuszny, gdyż ewentualne prawie nieistniejące argumenty i programy opozycji (z jej winy zresztą) nie mają w tej chwili konkretnego odbiorcy.  Opozycja nie potrafi go dokładnie określić i nie umie  zachęcić do aktywności.

    Adresatem nie jest i nie może być Pislander,  gdyż w jego mniemaniu tylko on posiada jedynie słuszny pogląd na świat i sprawy publiczne, a poza tym ma swojego Prezesa, który mu – w przypadku wątpliwości – powie, że on, Suweren, jest najmądrzejszym i jedynym prawdziwym patriotą. Wystarczyłoby, żeby red. Woś wszedł na forum dyskutantów choćby na piłkarskim portalu „Weszło”, na którym szczególnie dobitnie „produkują się” Pislanderzy, a rzucającym się w oczy wątkiem jest szowinistyczny i nacjonalistyczny hejt wobec oponentów. Podobnie taki produkt pislanderskiej mentalności obserwować można w głównym nurcie publicystycznym TVPałkarskiej z popisami Ziemkiewicza i Wolskiego, w słynnych „paskach” w Wiadomościach  tejże TV i innych  w audycjach oraz licznych wytworach Gazety Polskiej, Gazety Warszawskiej, Sieci itp. publikatorów.

   Bliższe rzeczywistości w  podejściu do zrozumienia fenomenu Pislanderów  (acz też z zastrzeżeniem dotyczącym szczupłości próby badawczej) jest stanowisko Macieja Gduli, który badał mieszkańców Miastka (zanonimizowane miasteczko na Mazowszu).           http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,22985778,gdula-to-klasa-srednia-kocha-pis-i-mowi-panie- prezesie-prosze.html#Z_MT]

       W swoich badaniach metodą jakościową dochodzi do wniosku, że to wcale nie ta najniższa klasa społeczna, nad którą tak rozwodzi się Woś, najbardziej popiera PiS i jego działania w zakresie niszczenia praworządności i wolności obywatelskich, lecz klasa średnia, zwłaszcza jej niższa warstwa (o mentalności  drobnomieszczańskiej). Ta niższa warstwa, która stanowi tę kategorię ludzi, jest określana w przez Ortegę  y Gasseta mianem masy. Tę warstwę klasy średniej Gdula ironicznie określa mianem kontrabasistów. Kontrabasy są istotnymi instrumentami orkiestry symfonicznej, ale rzadko są solistami. Natomiast w Polsce ta niższa klasa średnia najbardziej zachęca PiS do walki z tzw. „elitami“ i najbardziej lekceważy  państwo prawa i wolności konstytucyjne. Mniej zaangażowana w poparcie PiS-u jest tzw. klasa ludowa. Tworzą ją  ludzie pracujący fizycznie i w prostych usługach: budowlańcy, fryzjerki, mechanicy, kasjerki. Popierają rozwiązania socjalne PiS-u, ale w sprawach światopoglądowych i politycznych zachowują dystans lub co najmniej sceptycyzm.

   Niższa klasa średnia („kontrabasy“)  opowiada o swoim życiu jako o umiarkowanym sukcesie. „Radzę sobie”. Owszem, praca bywa ciężka, zarobki mogłyby być wyższe, ale jednocześnie rzadko w tych opowieściach pojawiało się poczucie rozgoryczenia. „Dziś żyje się w miarę dobrze, kiedyś było znacznie trudniej”.  Popiera PiS z dwu powodów;  (1) Bo jest dobrze, ale powinno być jeszcze lepiej. 500 plus się należy, dawno tak powinno być; (2) Dotychczasowe elity nam tego nie dały, dlatego czują się wywyższeni z jednej strony nad zdegenerowane elity, a z drugiej strony nad słabszych – uchodźców i „patologię”.  Niższa klasa średnia dostaje od swojej partii  coś, co można nazwać wzrostem poczucia mocy.

    W niechęci do elit wcale nie przoduje klasa ludowa. „Jesteśmy zwykłymi ludźmi” – mówią o sobie i uważają, że to jest w porządku. „Niech tam sobie będą te elity, nam to nie przeszkadza, ale niech pamiętają o nas”. Natomiast przedstawiciele klasy średniej szczerze elit nienawidzą: „Trzeba te skorumpowane elity wyrzucić na śmietnik”„Ta małomiasteczkowa klasa średnia chce więcej znaczyć. Tych ludzi nie można określić mianem wielkich wygranych polskiej transformacji, ale też nie można powiedzieć, że są przegrani. Wchodzą w antyelitarną narrację PiS-u i mogą się dzięki temu podpompować. Mają ochotę na większy kawałek tortu.”.                                                                                                  Konkluzja Macieja Gduli: Wyborcy PiS-u z klasy średniej popierają swoją partię bez zastrzeżeń. Chwalą wszystkie działania rządu, nie ma tu niuansowania, że coś jest dobrze, a coś źle. Ta klasa jest bezkrytyczna, natomiast klasa ludowa pokazuje pewien rodzaj dystansu, takiego zdrowego chłopskiego rozumu. Mówi: „Przyglądamy się, głupi nie jesteśmy”.

   Rozwalanie sądownictwa silniej popiera klasa średnia – i to zdecydowanie – niż prości ludzie.  Wyborcy PiS-u z klasy ludowej mają dużo bardziej zniuansowane poglądy w tej sprawie: „Do końca nie wiem, jak jest z tymi sądami, to skomplikowane. Pewnie dobrze robią, ale cholera ich wie”. A wyborcy z klasy średniej: „Świetnie, że się do sądów zabrali. Powinni działać jeszcze bardziej zdecydowanie”.  Przemoc symboliczna, a gdy zajdzie potrzeba – instytucjonalna – nie jest przez nich wykluczona z repertuaru środków działania. Jest wola działania w imię tej masy i dla jej intersu, a w szczególnie ważkich okolicznościach (np. przegrywane wybory) znajdzie się też moc. Tak jak w sytuacji, której gloryfikacji poświęcony był film Leni Riefenstahl „Wola mocy.”

 PiS w wyborach nie obiecywało likwidacji Trybunału Konstytucyjnego, zawłaszczenia mediów publicznych ani reformy sądów polegającej na tym, że politycy będą powoływać zależnych sędziów. Gdyby wystąpiło z takim programem, nie miałoby szans. A jednak potem tak się stało i ludzie to zaakceptowali. Bo Kaczyński potrafi kształtować swoich wyborców, ma ogromną moc kulturotwórczą.  Klasa średnia (Pislanderzy) czuje dumę z PiS-u.

  W zdroworozsądkowym myśleniu klasy ludowej są szczeliny, w które można wcisnąć stopę i uchylić drzwi dla  demokracji. W przypadku klasy średniej jest to dużo trudniejsze. Ze wzrostem wykształcenia wcale nie wzrastają kompetencje polityczne. Dlatego nie można tak bardzo ufać wykształceniu. Słabiej wyedukowana klasa ludowa ma predyspozycje, które są ważnym zasobem demokracji i daje coś ważnego  społeczeństwu jako wspólnocie.

   Ta analiza Gduli bardziej brzmi realistycznie z socjologicznej perspektywy, niż ciągłe użalanie się nad tzw. ofiarami transformacji (Woś, Razem), które w dużej mierze dokonały świadomego (i wcale nie bezinteresownego) wyboru i oczekują wsparcia od społeczeństwa i władzy, ale same niczego ze swojej strony nie oferują („od nas niczego nie wymagajcie“), niczego nie chcą dać innym. Chcą solidarności dla siebie, ale w stosunku do innych cechuje ich egoizm. Przykładem – postawa owych „ofiar” wobec uchodźców i imigrantów pracujących w Polsce.

  Dla lepszego zrozumienia całego chaosu mentalnego, jaki panuje w PiS-landii, wskazany jest powrót  (lub zachęta) do lektury pism Jose Ortegi i Gasseta: „Buntu mas“, „Człowieka i ludzi“, „Rozmyślań o Europie“ i „Rozmyślań o technice“. Podejrzewam, że Rafał Woś zapomniał, jak człowiek masowy (czyli to, co jest istotnym elementem osobowości Pislandera-populisty) został tam scharakteryzowany  – zarówno w jego fazie prefaszystowskiej i faszystowskiej oraz bolszewickiej. Pislander jest kolejną mutacją „człowieka masowego”.

     Powtórna lektura przywołanych prac pokazuje  ich aktualność. Przenikliwość autora rozważań sprzed 80 lat  jest niezaprzeczalna. (Cytaty są  zaznaczone kursywą, a nazwisko autora podaję najczęściej jako skrót OyG)

Czytaj dalej Pislanderzy