Caudillo w języku hiszpańskim określa wodza, przywódcę lub dowódcę. Z tych wszystkich znaczeń termin „wódz” najlepiej oddaje status Jarosława i jest zbieżne z preferowanym przez niego modelem zarządzania partią i państwem. Podobnie jak Franco, który był caudillo Hiszpanii (potem – podobnie jak Stalin – został generalissimusem). W języku niemieckim odpowiednikiem analizowanego terminu jest powszechnie znane niemieckie określenie „der führer” (Adolf Hitler), zaś w języku włoskim „il duce”, a w krajach latynoskich zaś – El Comandante (Fidel Castro) lub El Jefe (kolejni szefowie junty argentyńskiej oraz wenezuelski Hugo Chavez). Jarosława z Franco łączy nie tylko strategia i duża część metod działania, ale także nieporywający wzrost.
Jak każdy wódz Jarosław posiada swoje zbrojne ramię – partię oraz (początkowo) bojówki złożone z części kiboli, ONR, Falangi oraz NOP, a także tworzone (w tempie ekspresowym) WOT czyli wojska obrony terytorialnej. Te ostatnie nie podlegają dowódcy naczelnemu i sztabowi generalnemu wojska polskiego, lecz personalnie podporządkowano je wiceprezesowi partii Antoniemu Macierewiczowi. Podobnie führer narodu niemieckiego posiadał i NSDAP i SA oraz SS, a dopiero później podporządkował sobie Reichswerę (przemianowaną na Werhrmacht).
Bojówki nacjonalistycznych organizacji to pislandzki odpowiednik SA (a wcześniej – Freikorpsu). Do ich wsparcia niejednokrotnie odwoływali się politycy PiS-u i zawiadywane przez nich instytucje publiczne, np. prokuratura broniąca ONR chcącego rozdeptywać (cytat z wypowiedzi Justyny Helcyk) „ścierwo islamskie” czy Mariusz Błaszczak minimalizujący (także w statystyce) rasistowskie przestępstwa w kraju. Podobnie Andrzej Duda jesienią 2016 r. na spotkaniu z kibolami w Międzychodzie też pytał się o możliwość takiego wsparcia.
Na czele jest jednak caudillo Jarosław, który najsprawniej rozbudza i wykorzystuje społeczne resentymenty i wykorzystuje propagandowo panikę moralno-medialną, paranoję społeczną i wszystkie inne środki gruel-propagandy zaczerpnięte z historii i doświadczeń XX wieku. Widać u niego dużą atencję dla stylu i technik wypracowanych przez Józefa Goebbelsa (wszak doktor czerpie od doktora). Skutecznie rozwija goebbelsowski pomysł „seansów nienawiści” – zarówno w Sejmie, jak i na miesięcznicach smoleńskich. Jest skutecznym, lecz moralnie nihilistycznym, sternikiem strachu, nienawiści i pogardy. W tym szaleństwie jest strategia i jest metoda.
Kolejno przedstawiam te narzędzia strategii caudillo Jarosława.
I. Panika moralna (medialna)
Sheldon Ungar [(2001), „Moral Panic and the Risk Society“] stwierdza, że: „…dla socjologii pojęcie paniki moralnej… [to]… narzędzie badania zakresu występowania oraz charakteru społecznych lęków i obaw.” I definiuje to zjawisko w następujący sposób: „…od czasu do czasu społeczeństwom właściwe są okresy paniki moralnej. Stany, wydarzenia, osoby lub grupy osób zaczynają być określane jako zagrożenie dla wartości i interesów społecznych; ich charakter jest przedmiotem stylizacji i stereotypizacji przez media; redaktorzy, kaznodzieje, politycy i inne prawomyślne jednostki wznoszą moralne barykady; eksperci cieszący się społeczną akredytacją wygłaszają swoje diagnozy i wypisują recepty; rozwijane są od nowa lub (częściej) przywoływane stare sposoby rozwiązania problemów; następnie ów stan przemija, przygasa, niknie i znów ujawnia.”
Wszystkie elementy powyższego określenia mają swoje miejsce w pislandzkiej praktyce politycznej. Pewne wydarzenia i grupy osób są określane jako zagrożenie dla interesów i wartości jakoby wyrażanych wyłącznie przez PiS. Te wydarzenia to (w kolejności chronologicznej):
- transformacja ustrojowa lat 80-90 XX wieku
- układ z Magdalenki,
- „zamach” na rząd Jana Olszewskiego w 1992 r.,
- wybory z 2007 r. i odsunięcie rządu PIS-u od władzy oraz
- - w największej mierze – tragiczna katastrofa pod Smoleńskiem jakoby spowodowana przez spisek/zamach elit i układu post-ubeckiego.
Te wydarzenia i osoby (oraz grupy osób) w nich uczestniczące podlegają stereotypizacji jako opór elit odrywanych od koryta, a opozycja jest stylizowana na targowicę, zdrajców i popychadła niemiecko-francusko-unijne, gdyż mają czelność składać skargi na łamanie praworządności w PiS-landii. Nic to, że w latach 2011-2014 ojciec-dyrektor Rydzyk oraz Antoni Macierewicz kilkakrotnie składali skargi na rząd do Rady Europy – wówczas to był czyn chwalebny, a nie targowica.
Pojawili się też usłużni dziennikarze (tzw. niepokorni) oraz politycy pomniejszej rangi, którzy ową panikę pobudzali i podtrzymywali. Istotną rolę odegrali również niektórzy biskupi, księża i kaznodzieje katoliccy (b. ksiądz Międlar, prałat Kneblewski, ks. Oko itp. to dobre ilustracje politycznej służebności kleru). Zgłosili się też dyżurni eksperci, którzy każde kłamstwo caudillo Jarosława tłumaczą, usprawiedliwiają i dokonują egzegezy wyjaśniając, co to Wódz miał niby na myśli. Wspólnymi siłami caudillo, polityków, dziennikarzy i części kościoła katolickiego zostały wzniesione barykady między dwoma odłamami społeczeństwa: zwolenników oraz przeciwników i krytyków tzw. „dobrej zmiany”. Do tego celu przydatna okazała się koncepcja M. Maffesolego o trybalizmie (formułowana w odniesieniu do innego kontekstu sytuacyjno-społecznego), gdyż pozwoliła uruchomić pislandzką dychotomię lepszego i gorszego sortu obywateli (tzn. panów i chamów z jednego z wystąpień sejmowych); tę drugą ostatnio caudillo przemianował na barbarzyńców.
Według Elżbiety Czykwin (w pracy „Stygmat społeczny”) „Jednym ze skuteczniejszych sposobów zdobycia i utrzymania uwagi widzów jest prowokowanie paniki medialnej. Jest ona szczególnie skuteczna, jeśli wcześniej wykreuje się dyskurs traktujący medialny obraz świata jako jednolity i stanowiący wierną kalkę rzeczywistości.” To wyjaśnia, dlaczego caudillo Jarosław chciał mieć media publiczne i skierował tam Jacka Kurskiego – bullteriera partii) i dlaczego za wszelką cenę chce „repolonizować” (czytaj: nacjonalizować) media prywatne.
Panika ta (media to tylko instrument) ma zawsze charakter moralny i stygmatyzujący. W jej obrębie grupy ekspansywne propagandowo stwarzają wręcz fikcyjnego wroga, aby zyskać zainteresowanie, poparcie i chęć obrony ich racji ze strony społecznej widowni. Jako instrument propagandy służy ona (wg Ungara) do kreowania i wyrażania poczucia zagrożenia – niekiedy wręcz bycia ofiarą przemocy.
W nieodległej przeszłości powodem i źródłem paniki moralnej (medialnej) były:
- HIV-AIDS
- wołowina i choroba wściekłych krów (choroba Creutzfeldta-Jakoba)
- świńska grypa (powracająca w hodowlach co kilkanaście lat)
- ptasia grypa
- wirus Zika powodujący podobno mikrocefalię u noworodków (lata 2013-16).
Obecnie przyszła kolej na islam i uchodźców jako źródło terroryzmu.
Oczywiście, ryzyka – jeśli takowe istnieje – nie należy lekceważyć, ale podstawowa reguła fizyki społeczeństwa (Thomas Schelling i Robert Axelrod) podpowiada, aby wszystkie potencjalne ryzyka widzieć we właściwej skali i nie histeryzować albo nie poddawać się histerii wywoływanej przez polityków i media. Zachowywać się tak, jak ma to miejsce w przypadku komunikacji lotniczej, w ramach której jedna katastrofa może przyczynić się do śmierci kilkudziesięciu lub kilkuset osób. Miliardy pasażerów jednak korzystają z jej usług , gdyż wiedzą, że i tak jest ona setki lub tysiące razy bezpieczniejsza od komunikacji samochodowej, z której nikt nie rezygnuje, a roczna liczba ofiar katastrof samolotowych na całym świecie jest mniejsza niż roczna liczba śmiertelnych ofiar strzelanin w USA.
II. Paranoja społeczna.
Roderick M. Kramer w pracy Collective Paranoia: Distrust between Social Groups (2004) stwierdza:
„….definiuję paranoję zbiorową jako odpowiedź na fałszywe lub wyolbrzymione przekonania zbiorowe, które skupiają się wokół idei bycia nękanym, zagrożonym, skrzywdzonym, ujarzmionym, prześladowanym, oskarżanym, poddanym znęcaniu, niesprawiedliwie traktowanym, dręczonym, lekceważonym, szkalowanym przez wrogą grupę obcą lub grupy obce.”
Niewątpliwie pislandzki mesjanizm (o którym już kilkakrotnie wcześniej wspominałem) doskonale koreluje się z praktykami wywoływania paranoi społecznej, gdyż – jak twierdzi Roderick Kramer – „Paranoidalna percepcja społeczna może powstać w sytuacjach, gdy jednostki [lub ich grupy – TB] mają podwyższone poczucie samoświadomości, uznają, że są poddawane intensywnej obserwacji i ocenianiu lub są niepewne swojego statusu czy pozycji w ramach relacji społecznej”.
Względnie łatwymi do uchwycenia objawami paranoi grupowej są: egocentryzm i narcyzm moralny (skądinąd istotne i groźne składowe psychopatii – o czym pisałem w poprzednim odcinku sagi), Oprócz nich istotną rolę odgrywają:
a] uniformizacja grupy obcej,
b] dychotomiczne rozróżnienie między grupą własną a obcą (My-Oni),
c] wiara swoim, niewiara obcym,
d] podejrzliwość i teorie spiskowe.
Wspomniana wyżej podwyższona samoświadomość prowadzi do nadpercepcji siebie jako celu, na skutek czego traktuje się mało szkodliwe kontakty jako zagrażające i wyjątkowo niebezpieczne.
Trudno zatem dziwić się, że dla caudillo Jarosława i jego wyznawców każdy Obcy, a tym bardziej Obcy innego wyznania i/lub koloru skóry staje się zagrożeniem, a używanie obcego języka (zwłaszcza gdy się go nie zna) uchodzi za spiskowanie. My (PiS-landczycy) wszak jesteśmy wspaniali, bohaterscy, pełni cnót wszelakich i nigdy nie skalaliśmy się czynami niegodnymi obywatela PiS-landii, natomiast Obcy, zwłaszcza zaś uchodźcy (nawet jeśli są to dzieci i kobiety ze zrujnowanej Syrii) oraz Unia Europejska to śmiertelne zagrożenie dla pislandzkiej nirwany. Wówczas łatwo jest powiedzieć, jak uczynił to caudillo in spe Jarosław we wrześniu 2015 r. w wystąpieniu sejmowym, że uchodźcy nam zagrażają, bo roznoszą choroby, bakterie i terroryzm. Nawet wtedy, gdyby owych mitycznych uchodźców było kilkuset lub kilka tysięcy. Tak stwierdzając użył on argumentów stosowanych przez Hitlera i innych nazistów wobec Żydów.
Takie działanie jest to szerzeniem strachu przed mniejszościami (por. Arjun Appadurai „Fear of small Numbers.An Essay on the Geography of Anger” Duke University Press 2006) i prowadzi do groźnych następstw. Jednym z nich jest fakt, że strach często staje się źródłem i podstawą intensywnych kampanii grupowej agresji, od zamieszek do wielkich pogromów etnicznych i ludobójczej przemocy. Arjun Appadurai przytacza przykłady etnicznych pogromów w b. Jugosławii i w Rwandzie w latach 90. XX wieku oraz w Indiach, gdzie miliard wyznawców hinduizmu boi się miliona chrześcijan i podżegany przez agitatorów cyklicznie organizuje ich pogromy. Nie zapomina też o Holokauście i jego milionowych ofiarach..
Duże liczby straszliwie boją się małych liczb. Popatrzmy zatem bez uprzedzeń na liczby: siedem tysięcy uchodźców śmiertelnie zagrozi 38 mln obywateli PiS-landii, podobnie jak 0,5 mln Żydów w III Rzeszy śmiertelnie zagrażało 80 mln pozostałych Niemców, a milion chrześcijan zagraża w Indiach miliardowi wyznawców hinduizmu..
Istotnym ogniwem paranoi społecznej – szczególnie silnie współgrającym z paniką moralną – jest myślenie dysforyczne. Polega ono na tendencji jednostek i grup do roztrząsania oraz przemyśliwania, a także przeżywania na nowo zdarzeń nieprzyjemnych i potencjalnie zagrażających dobrostanowi PiS-landczyków. W badaniach psychospołecznych ustalono, że: po pierwsze – roztrząsanie zdarzeń negatywnych wzmacnia negatywne myślenie o tych zdarzeniach i przyczynia się do tendencji maksymalizacji poziomu zagrożenia; po drugie – wzmacnia pesymistyczne i spiskowe próby wyjaśniania źródeł zagrożeń i/lub niepowodzeń; po trzecie – wzmacnia pewność jednostek i zbiorowości odnośnie tego, że ich interpretacje i wyjaśnienia niepomyślnych lub groźnych zdarzeń są właściwe. Dlatego nie zaskakuje fakt, że stosunek dużej części Polaków do własnej historii wspiera się na tym myśleniu: wszyscy działają na naszą szkodę i nikomu nie można ufać. Polityka historyczna (czytaj: propaganda) zarządzona przez caudillo tę nieufność podnosi do potęgi n-tej.
Paranoja społeczna sprawia, że w mniemaniu wielu PiS-landczyków Polska stanowi dobro zagrożone, ale niezwykle łakome dla Zachodu i upragniony łup dla imigrantów i uchodźców. Owa paranoja prowadzi do następujących wniosków:
a) Naturalna obcość, nakazy religijne oraz chciwość i wyrachowanie stanowią podstawę nienawiści Żydów (wcześniej) lub wyznawców islamu (obecnie) do Polski i Polaków. Można tutaj zresztą dopisać każdą grupę etniczną i społeczną, której nie lubi caudillo Jarosław i jego drużyna.
b) Motyw sprzedania Polski, zdrady i zawiedzionego zaufania, infiltracji i uwiedzenia zostaje przełożony na stosunek do Europy i Zachodu.
c) Akcesja Polski do Unii Europejskiej jest traktowana jako kolejny rozbiór Polski i tragedia narodowa, a Unia Europejska jawi się jako eurokołchoz.
d) Ergo: dlatego obywatele PiS-landii muszą wstać z kolan, a PiS już o to zadba.
III. Mowa (retoryka) nienawiści (Hate Speech)
Elżbieta Czykwin w pracy „Stygmat społeczny” stwierdza, że: „…wszystkie pogromy zaczynają się od wyzwisk”. Michał Głowiński („Retoryka nienawiści” [w:] tegoż Autora „Nowomowa i ciągi dalsze. Szkice dawne i nowe” Wyd. Universitas 2009 r.) zauważa:
„Dobitnym przykładem historycznym jest rozwijająca się przez wieki propaganda antysemicka, która w końcu doprowadziła do ideologii hitlerowskiej i została spointowana Holokaustem. Oczywiście, jest to przykład szczególnie drastyczny, nie jedyny zresztą w dziejach, wystarczy przypomnieć choćby to, co stało się udziałem albigensów, zwalczanych jako jedna z grup heretyckich.”
Według wszystkich cytowanych tutaj autorów retoryka nienawiści przenika się z paranoją społeczną i charakteryzuje się też:
- czarno-białym postrzeganiem świata,
- poszukiwaniem wroga,
- dychotomią Swój-Obcy,
- niemożnością zaakceptowania Innego (a uchodźca to przecież Inny),
- unicestwieniem (symbolicznym lub niesymbolicznym) Obcych.
Sergiusz Kowalski i Magdalena Tulli („Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści”. Wyd. W.A.B. , 2003 r.) trafnie zauważają, że „Mowa nienawiści skierowana jest w grupowy atrybut, którego osoby sobie nie wybrały, a więc w grupy naturalne, w których udział zdeterminowany jest biologicznie (kolor skóry, płeć, preferencja seksualna, przynależność etniczna i kalectwo) albo społecznie (język, obywatelstwo, religia, miejsce zamieszkania, które często trudno zmienić, czy zawód, w wielu przypadkach dziedziczony rodzinnie)”.
Stygmat religii nie odnosi się tylko do wyznawców islamu w Europie i Polsce, ale i do Żydów na całym świecie oraz chrześcijan w krajach niechrześcijańskich.
Oto główne przesłanki (ustalone i wyodrębnione przez wyżej cytowanych już autorów) propagandy i wnioskowania narzuconych przez Wodza, które stosuje się w odniesieniu do Obcych, uchodźców i innych nie-PiS-landczyków w pislandzkich mediach i przekazach politycznych:
1. Obowiązuje retoryka racji bezwzględnych. Racje są zawsze po naszej stronie, bezdyskusyjnie nam przysługują. Nie ma tu miejsca na żadne dogadywanie się z oponentem, z góry odrzuca się wszelkie wysiłki dążące już nawet nie do zrozumienia jego poglądów, pomysłów, postaw, ale choćby elementarnego ich respektowania. Obowiązują tu w pełni zabsolutyzowane przeciwstawienia, świat jest czarno-biały, nie ma stadiów pośrednich.
2. Dominuje skłonność do dzielenia oraz kategoryzowania świata przy jednoczesnym pilnowaniu, aby zachować ostre rozróżnienie poczynionych, skrajnie jednorodnych, podziałów.
3. Jednoznaczność identyfikowania nadawcy, jego „opowiedzenia się” w takich dychotomicznych podziałach ma prowadzić do ostrego podziału na Swoich i Obcych; przy czym Swoi traktowani są skrajnie protekcjonistycznie, a Obcy jako wrogowie. Swoi (np. Polacy i katolicy) są przeciwstawiani Obcym (np. Żydom, Zachodowi, uchodźcom, komunistom, trockistom, liberałom, mniejszościom religijnym i narodowym etc.). Nawet wtedy, gdy Polacy skatują na śmierć Polaka (jak np. miało to miejsce jastrzębiu, gdzie 5 łobuzów zakatowało na śmierć przypadkowego uczestnika dyskoteki), nie można uznać, ze zrobili to Nasi. Zapewne byli to zamaskowani islamiści.
4. Wartościowanie ma być całkowicie jednoznaczne i jednorodne: wszystko, co można o Obcych lub wrogach powiedzieć, ma świadczyć przeciw nim i ich kompromitować. Oceny mają charakter bezpośredni i wyłącznie negatywny, nie podlegają zniuansowaniu, nie może w nich pojawić się cokolwiek, co choć nieznacznie łagodziłoby obraz. Zatem uchodźcy zawsze są islamistami i terrorystami, choć wśród nich większość mogą stanowić chrześcijanie obrządków: maronickiego, chaldejskiego lub koptyjskiego. Przybywają z Bliskiego Wschodu lub płn. Afryki – są więc islamistami i basta!
5. Swoi są i będą charakteryzowani jako z założenia dobrzy, uczciwi i prawi, którzy zostali zdeprawowani i oszukani przez obcych, spiskujących przeciwko nim, i powinni zostać nawróceni na wartości rdzennie polskie. Jest to cel i misja świadomych, patriotycznych Polaków. Dlatego „prawdziwi Polacy” są zawsze Żołnierzami Wyklętymi.
6. Obcy nie stanowią jednolitej kategorii, ale wszyscy muszą być oceniani podejrzliwie, niechętnie lub z pogardą. Obcy powinni być najpierw wykryci i napiętnowani. Nie-Polacy udający polskość (ukryci Żydzi), czasem Ukraińcy czy Białorusini, a także wyznawcy islamu oraz inni obcokrajowcy pełnią rolę konia trojańskiego i powinni być demaskowani bez liczenia się z ich osobistą identyfikacją.
Oto konkretne przykłady zastosowań mowy nienawiści – wybrane m. in. z wystąpień caudillo Jarosława i jego drużyny:
- „Znalazł się w kręgu podejrzeń – więc jego sprawa nie może być umorzona, ponieważ osoby podejrzewane o poważne przestępstwa, afery, dysponujące dużymi pieniędzmi, nie mogą liczyć na bezkarność.
- Nie ma dowodów jego winy – zatem jest winny, bo pewno zdążył je zniszczyć.
- My jesteśmy tu, gdzie wtedy, Oni tam, gdzie stało ZOMO (1 X 2006 r.)
- Stanęła tutaj do walki w zwartym ordynku łże-elita III Rzeczpospolitej.
- Żadne krzyki i płacze nas nie przekonają nas, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
- Wrzask odrywanych od koryta.
- Targowica, zdrajcy, popychadła niemieckie.
- Totalna opozycja, organizatorzy puczu (grudniowego).
- Barbarzyńcy.
- Białe róże jako symbol nienawiści – itp.
Nie cytuję tutaj wypowiedzi o uchodźcach, ponieważ byłyby pełne slow niecenzuralnych i naruszających normy jeszcze obowiązującego kodeksu karnego.
Na podstawie przedstawionych tutaj kilku z licznych przykładów wypowiedzi z lat 2006-2017 można zauważyć, że ta retoryka nie zawsze musi posługiwać się obelgami (choć często to czyni), aby rozsiewać nienawiść. Wystarczy, że odwołuje się do insynuacji i pomówień (a także kłamstw i przeinaczeń), które mogą być wyrażone w słowach nie mających statusu obraźliwego. Także kazanie w kościele, homilia biskupa lub publikacja w mediach „prawdziwych” katolików może spełniać wszelkie wymogi hate speech.
Wszystkie powyższe przesłanki i sytuacje występujące w syndromie zjawisk kreowania i wykorzystywania paniki moralno-medialnej, paranoi społecznej i mowy nienawiści wyrażają taką odmianę społecznej tożsamości, którą Arjun Appadurai określa mianem tożsamości drapieżczej. To właśnie jest ta wyżej wspomniana sytuacja, kiedy wielkie liczby boją się małych liczb. Konkretnymi formami drapieżczej tożsamości są: antysemityzm (zwłaszcza w kraju bez Żydów) oraz inne formy rasizmu, antyislamizm (zwłaszcza przy daleko posuniętej niewiedzy o złożoności tej religii i kultury), wszelkie fundamentalizmy religijne – w tym katolicki (podobnie skojarzony z ignorancją historii chrześcijaństwa). Przejawem tej drapieżności jest u nas nacjonalizm ONR, NOP-u i Falangi z hasłem „Śmierć wrogom narodu” – pozostający pod dyskretną ochroną władz publicznych i prokuratury. Należy ich chronić bo uprawiają kult Żołnierzy Wyklętych i mogą się przydać wtedy, gdy gdy władza partii rządzącej będzie z jakiegokolwiek powodu zagrożona. Wbrew faktom i wiedzy historycznej (oraz stanowisku Kościoła Rzymsko-Katolickiego i papieża Jana Pawła II) nacjonalizm jest w PiS-landii identyfikowany z patriotyzmem, Zapomina się o przysłowiu, że nie wszystko jest złotem co się świeci i ma kolor zbliżony do żółtego.
Następnym krokiem (po mowie nienawiści i deprecjacji Obcych) w gwałtownej erupcji tożsamości drapieżczej są pogromy. Tak było w III Rzeszy: po werbalnej i medialnej erupcji drapieżczego antysemityzmu nadeszła Kristallnacht, a potem przyzwolenie lub aktywny udział w Endlosung der Judendfrage. Z taką sytuacją mamy do czynienia w PiS-landii – materiał wybuchowy został załadowany, brakuje – na razie – iskry czyli decyzji o odpaleniu. Sceptykom, którzy być może powiedzieliby, że z tymi pogromami przesadzam, przypomnę: lata 90 – pogrom Romów w Mławie, lata 2008-12 – pogromy lub próby pogromów Romów w Limanowej, 2013 i 2014 r. – próby pogromu Czeczenów na Podlasiu, styczeń 2017 r. – próba pogromu w Ełku po tragicznej śmierci młodego złodziejaszka z ręki właściciela baru z kebabami. Na szczęście miały one charakter lokalny i dlatego były łatwiejsze – przy odpowiedniej determinacji władzy publicznej – do opanowania. Dzisiaj tej determinacji nie ma, i jest zgodne z szaloną strategią caudillo Jarosława. Dlatego powtórzę: w tym pis-landzkim szaleństwie jest metoda.
Konkluzja powyższych rozważań jest następująca:
Wykorzystywanie i pobudzanie paniki moralnej, uruchamianie i wykorzystywanie mechanizmów paranoi społecznej oraz myślenia dysforycznego w połączeniu z retoryką (mową) nienawiści niszczy kulturę polityczną społeczeństwa i prowadzi do destrukcji dyskursu publicznego. Tworzy blokadę rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, a także aktywuje pokłady tożsamości drapieżczej. Stygmatyzuje jednostki i mniejszościowe zbiorowości społeczne. Sparaliżowane strachem i podejrzeniami społeczeństwo łatwo daje się manipulować propagandzie pis-landzkiej.