Prole czyli społeczeństwo nierządzące Pislandii składa się z wielu plemion. Głównie zajmują się one zaspokajaniem swoich podstawowych potrzeb. Najważniejszymi z nich są dwa – plemię PiS oraz plemię drwiąco określane mianem „lemingów”. Najważniejsze jest to pierwsze, gdyż dało PiS-owi władzę i dlatego głównie o nim będzie mowa. O plemieniu „lemingów” można powiedzieć jedynie tyle, że najpierw w większości udało się na długi urlop od obowiązków obywatela (absencja wyborcza), a teraz zapewne udaje się na emigrację wewnętrzną.
Pierwsze z nich jest hierarchicznie zorganizowane i w taki sam sposób zarządzane (znacznie lepiej niż plemię „lemingów”). Stawia się na każde wezwanie swojego „Zbawa” (lub jego oficerów) na miesięcznicach i manifestacjach, aby poprzeć politykę swojego Naczelnika dać odpór „wrogim siłom” wszystkich grup i układów, które zaciekle – wedle funkcjonariuszy przewodniej siły narodu – bronią swojego dostępu do „koryta”. I w latach 2005-2007 i obecnie owe manifestacje i kontrmanifestacje (np. przeciwko KOD i „targowiczanom” wykorzystującym fora Unii Europejskiej) ujawniają, że PiS-plemię nie jest społecznie oraz informacyjnie rzetelnie wyedukowane – zwłaszcza w kwestiach historii oraz problemów społeczno-gospodarczych. I słusznie – gdyby było wyedukowane, mogłoby zniszczyć przewodnią siłę narodu i podważyć autorytet Wielkiego Brata. To plemię głównie ogląda – dlatego tak ważne w 2005 r. i w 2015 było zawłaszczenie mediów elektronicznych. Przyswaja sobie wzory oficjalnego myślenia i mówienia, a „oglądactwo” skutecznie zapewnia ich trwałość w pamięci zbiorowej. Jeśli czyta (rzadko i niezbyt chętnie – ponad 60 proc. nie czyta w ciągu roku ani jednej książki, a blisko 70 proc. – nie sięga do prasy wymagającej wysiłku umysłowego) – to korzysta ze „słusznych” źródeł, które nie wymagają myślenia, lecz nakładają obowiązek wiary. Kieruje się intuicją i emocjami, gardzi zaś logiką, która wymaga wysiłku poznawczego i samodzielności myślenia. Samodzielność myślenia – to przecież wielkie ryzyko popełnienia myślozbrodni. Pomocna w unikaniu tego ryzyka jest wspomniana wcześniej Policja Myśli.
Ważna uwaga – ma rację Kuba Wojewódzki, gdy twierdzi („Jestem Steve Wonderem talk-show” – Wysokie Obcasy nr 28, 15 lipca 2006 r.):
„Czas najwyższy, żeby polską politykę rozpatrywać w kategoriach psychologicznych, socjologicznych, a nie tylko programów i elektoratów. Rzeczy kryją się głębiej. Politycy też miewają niefajne dzieciństwo w postaci niefajnego tatusia i jego niefajnej dyscypliny. Potem się mszczą na narodzie. Odreagowują.”
Główną właściwością tegoż PiS-plemienia jest resentyment. Wg. Roberta K. Mertona postawa resentymentu składa się z trzech powiązanych nawzajem elementów:
- rozproszonego uczucia nienawiści, zawiści i wrogości;
- poczucia niemożności – poza okresem wyborczym – aktywnego wyrażenia tych emocji wobec sytuacji lub osób (grup społecznych) które je wywołują, oraz
- nieustannego doświadczania na nowo owej bezsilnej wrogości.
Przy tej postawie społecznej – podsycanej przez przewodnią siłę narodu – świat zewnętrzny postrzega się jako zagrożenie. W psychologii głębi takie nastawienie określa się mianem schizoparanoidalnego, którego wyrazem jest myślenie spiskowe. Z tego właśnie powodu wspomniane plemię musi się bronić i nie ma poczucia winy, wyrzutów sumienia. Uważa, że może krzywdzić i czuje się uprawnione do zastosowania wszelkich środków, by odeprzeć atak pochodzący ze świata otaczającego. Towarzyszy temu zawiść. Gdy widzi, że ktoś jest fajny, potrafi kochać, wybaczać, coś z siebie dać, owo plemię czuje się gorsze i chce to dobre zniszczyć, zdemolować. [Jednym słowem – ewaporować, żeby posłużyć się terminem Orwella]. Jednym z mitów charakterystycznych dla postaw resentymentu i nastawienia schizoparanoidalnego jest przeświadczenie, że tkankę społeczną można oczyścić ze złych narośli i wówczas zapanuje powszechna szczęśliwość. (por. „Wstęp do psychiatrii politycznej” – wywiad z Mileną Karlińską i Andrzejem Nehrebeckim z Polskiego Instytutu Psychoterapii Krótkoterminowej – Polityka nr 43/2006 Joanna Podgórska).
Jak twierdzi Tomasz Witkowski („Kłamliwy jak polityk” – Przegląd nr 44/2006): „..u nas większość polityków przyjęła strategię manipulowania cudzym wizerunkiem. Deprecjonowanie drugiego stało się zasadą. To jedna z najgorszych metod kłamstwa.”
Na pytanie, dlaczego Kuroń, Michnik, a (nieco później Bartoszewski i inne osoby uznane za zagrażające PiS-owi) stali się synonimami wroga, reżyser Piotr Szulkin („Płacz zbiorowy nad urną” – Przegląd nr 43/2006) odpowiada tak:
„Michnik i Kuroń sporą część życia przesiedzieli w więzieniach. To nie do wybaczenia przez tych, którzy takiej ceny nie zapłacili. To tworzy bolesny kompleks – tamci byli internowani, a my nie, tamci mają prawdziwe karty bólu, a my ich nie mamy. Jeśli dobrze się przyjrzeć, to obecne podziały leżą w aspiracji do przestrzeni zasług i cierpiętnictwa. Przypomina mi się pewien młody człowiek, który w czasie stanu wojennego miał trzy lata, a teraz zapisał się do związku represjonowanych, wymyślając pojęcie patrioty genetycznego z uzasadnieniem, że miał dziadka w powstaniu i ojca walczącego o wolność.”
Zarządzanie tym plemieniem jest względnie łatwe, gdyż można rozgrywać fobie Polaków. Jak twierdził Janusz Czapiński (Przegląd nr 22/2007) – PiS jest pierwszą prawdziwie ludową władzą po II wojnie światowej i tak jak większość naszych rodaków bazuje na podejrzliwości, zawiści oraz nieufności. Nie tylko wspiera się na tych właściwościach myślenia i działania, lecz je wręcz potęguje przez swoje zarządzanie, gdyż ma w tym swój konkretny cel polityczny. Właśnie z niego wynika wzmacnianie – tak w przeszłości, jak i obecnie – uprawnień służb specjalnych, ograniczanie roli instytucji stojących na straży konstytucji i praw obywatelskich (np. RPO), a także dążenie do centralizacji i podporządkowania sobie wszelkich przejawów aktywności społecznej. I właśnie to jest powód niechęci i/lub nienawisci do idei i działań Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
Zawiść stanowi zachowań znacznej części naszych współobywateli (nie tylko zwolenników PiS-u). Panuje powszechne przekonanie, że wszyscy, dosłownie wszyscy, kradną, oszukują i kłamią. To przeświadczenie można odnaleźć u podstaw powołania Centralnego Biura Antykorupcyjnego w 2006 r. Od 2015 r. powraca się do tej idei.
Istnieje sprzężenie zwrotne między zawiścią i podejrzliwością. Dlatego „przeciętny Polak sądzi, że najpierw cyckali nas Ruscy, a potem jacyś macherzy z Zachodu. Za darmochę obejmowali nasz majątek narodowy, żerowali na naszej krwawicy” (Janusz Czapiński Przegląd nr 22/2007). To nastawienie ułatwia karmienie różnego rodzaju teoriami spiskowymi. To nie bieda materialna lecz ubóstwo mentalne bardziej sprzyja zawiści i podejrzliwości.
Zawiść i podejrzliwość ściśle wiążą się z brakiem zaufania. Jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc w Europie, jeśli chodzi o kapitał społeczny. Tylko na Bałkanach jest poziom kapitału zaufania podobny do naszego. A na ten kapitał składa się m.in. zaufanie do innych ludzi, umiejętność nawiązywania narracji, współpracy z innymi, zaufanie do organizacji, do instytucji. Niski poziom kapitału zaufania na poziomie jednostek przenoszony jest na poziom makrospołeczny, obejmujący zaufanie do organów, polityków i rządu. Można się tu domyślać działania psychologicznej generalizacji, gdzie pozytywne doświadczenia, czerpane z faktu, „że warto ludziom ufać”, wzmacniają zaufanie do instytucji publicznych.
Piotr Sztompka na pytanie, dlaczego powinniśmy ufać innym, odpowiada tak: „ Bo żyjemy w świecie, w którym nie jesteśmy sami i nigdy nie będziemy. W realizowaniu naszych potrzeb życiowych, przyjemności obcowania z innymi, w przyjaźni, miłości, współpracy jesteśmy zależni od innych, którzy mogą działać pięknie, godnie i wspaniale, ale też haniebnie” . ( wywiad „Towar tłukliwy” Polityka – nr 32/33 z 2007 r. oraz szerzej w pracy „Zaufanie. Fundament społeczeństwa.”). Na pytanie, dlaczego fundamentalne znaczenie przypisuje zaufaniu do polityków udziela następującej odpowiedzi: „Od nich zależą całe konteksty naszego działania. Na przykład prawo. Albo kondycja ekonomiczna kraju. Politycy konstruują świat, w którym musimy, chcąc nie chcąc, się obracać.”
Wreszcie na pytanie, co zyskuje społeczeństwo, które ufa, odpowiada: „Poczucie bezpieczeństwa. Poczucie, że inni są przewidywalni, że nie będą czyhać na potknięcia, że nam pomogą, gdy będzie to potrzebne.”
Krzewienie zawiści oraz podejrzliwości to działanie przeciwko zaufaniu. Nie jest to tylko myślozbrodnią, ale wręcz praktyką polityczną w Polsce: im niższy kapitał społecznego zaufania, tym większa władza dla instytucji państwa i jego służb specjalnych.
Braki we wspomnianym kapitale zaufania rodzą nie tylko konformizm, ale przede wszystkim oportunizm i prowadzą do samowykluczenia (lub inaczej – samowycofania) z życia i aktywności w sferze publicznej. Owo samowykluczenie widoczne jest szczególnie wśród znacznej części młodszego pokolenia rodaków. Wszak w manifestacjach KOD-u (i kontrmanifestacjach do manifestacji KOD-u) przeważają ludzie w tzw. „słusznym” wieku. Ta okoliczność jaskrawo pokazuje niedostatki naszej polskiej – obywatelskiej – edukacji.
Podejrzliwość i brak zaufania mają swoje niewątpliwe źródło w tradycji i doświadczeniach historycznych. Jest to jednak tylko część prawdy. Drugim ważnym źródłem wspomnianych defektów jest wspomniany poziom edukacji. Jak stwierdza Edmund Wnuk-Lipiński: „Nasze społeczeństwo jest wykształcone na poziomie średnim, więc średni jest także poziom uczestnictwa w demokracji. Ci, dla których świat polityki jest światem niezrozumiałym i obcym, stanowią w Polsce około 30 proc. społeczeństwa. Nie mają żadnego wyobrażenia, że polityka może być związana z ich życiem, co zresztą nie znaczy, że nie krytykują.” („Realna demokracja” – Rzeczpospolita nr 230, 1 X 2005 r.). Wypisz, wymaluj – stały elektorat obecnej przewodniej siły narodu.
To sprawia, że nasze polski elektorat (zwłaszcza wspomniane plemię „lemingów”) ujawnia brak stabilności poglądów, preferencji politycznych, lojalności wobec ugrupowań. Co kilka lat ogromne grupy wyborców zmieniają swoje preferencje, głosując to na ugrupowania deklarujące się jako prawicowe, to na SLD czy partie centrum (por. P. Sztompka „Niezły kraj” Rzeczpospolita 6-7 I 2006), na Samoobronę w 2005 r., na Kukiz-15 lub KORWIN w 2015 r.. Ale decyzje wyborcy łatwo zmieniają też w trakcie kampanii, i to dość radykalnie.
Niewystarczający poziom edukacji (zwłaszcza społecznej) ma to do siebie, że prowadzi do istotnych błędów poznawczych – na co wskazuje Daniel Kahneman w „Pułapkach myślenia”. Należą do nich takie błędy jak „ślepota pozauwagowa” (nazywana też „fiksacją” lub „myśleniem tunelowym”), dążenie do unikania straty, a także zakotwiczenie i zastępowanie korelacji statystycznych związkami przyczynowo-skutkowymi. Szczególną rolę odgrywa tutaj błąd przyjmowania za wiarygodny obrazu opartego na przekazach emocjonalnych typu „jest tak, jak widzisz”, obrazu odwołującego się do jednostkowych przypadków. Dlatego hasła typu „Polska w ruinie” lub „Polska z dykty” szczególnie przemawiają do osób o niskich dochodach, gdyż nie występuje w ich myśleniu tzw. efekt posiadania. Dla nich obietnica dodatkowych środków finansowych (np. 500 zł na dziecko) jest bardziej atrakcyjna niż zachowanie wolnościowych i demokratycznych praw obywatelskich. Potencjalne 500 zł zmniejsza ich straty względem tego punktu odniesienia w zakresie oczekiwanego poziomu egzystencji, który uważają za satysfakcjonujący, natomiast demokracja i inne uprawnienia są dlań mało ważne, bo albo z nich nie korzystają, albo nie odczuwają ich wpływu na swoją sytuację życiową. Ujawnia się tutaj następstwo wspomnianej ślepoty pozauwagowej sprawiającej, że niezależność mediów publicznych, brak inwigilacji internetu, swoboda działania Trybunału Konstytucyjnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich uchodzą za fanaberie niegodne uwagi. Liczy się tylko 500 zł na dziecko. Podobnie też było w przypadku kryminalnej afery Amber Gold – liczyły się jedynie obiecywane w podwójnej lub potrójnej wysokości odsetki od lokat, a ostrzeżenia Komisji Nadzoru Finansowego były dość powszechnie lekceważone. We wszystkich tych sytuacjach system myślowy człowieka – a mianowicie logika – jest wyłączony lub poważnie ubezwłasnowolniony.
Konsekwencja takich błędów jest oczywista: głos wielu Polaków można kupić przy pomocy haseł i obietnic o charakterze korupcyjnym, nawet wtedy, gdy są one natury księżycowej i nie będą mogły być zrealizowane w obiecywanym zakresie. Obietnic, które w praktyce zamieniają się w swoją karykaturę. Polska solidarna przekształciła się w obniżenie podatków dla najbardziej zamożnych poprzez likwidację III progu podatkowego i zniesienie podatku od spadkowi darowizn – w 2006 r.. W 2015/16 r. 500 zł na każde dziecko zamienia się na 500 zł na niektóre dzieci (samotne matki mają urodzić drugie dziecko), podatek od sklepów wielkopowierzchniowych zamienia się w podatek od obrotu, który zniszczy małe polskie firmy handlowe i sklepy sieciowe działające w ramach franczyzy. No cóż, co z tego, że obietnice są księżycowe, ale tak miło dla ucha brzmią.
Intuicja nie komunikuje się z logiką, a nie ma Houston (jak w sytuacji awarii Apollo-13), które ten problem mogłoby rozwiązać w optymalny sposób. Brak takiej instancji sprawia, że coraz większy odsetek naszych rodaków tęskni za silnym człowiekiem władzy i coraz mniej jest przywiązany do wartości demokratycznych. Wspomina o tym Janusz Czapiński podsumowujący wyniki wielokrotnych i wieloletnich badań (nie tylko w ramach „Diagnozy Społecznej’2007 – por. wywiad „Demokracja po polsku” Przegląd nr 47/2007). To też rodzaj konformizmu lub nawet oportunizmu. Bo tak wygodniej – nie trzeba się przejmować sprawami publicznymi, można przyjąć postawę „Nie będę się wychylał” i „Grunt to działać bezpiecznie”. Wówczas w pełni możliwa jest ucieczka od wolności. Na tej ucieczce, trafnie opisanej przez Ericha Fromma w odniesieniu do społeczeństwa niemieckiego lat 30. XX w., swoje władcze plany buduje obecna przewodnia siła narodu – ta sama, która już rządziła w latach 2005-7.