W naukach społecznych w przeszłości, a niekiedy i współcześnie, pojawiają się kontrowersje odnośnie tego, czy w rozwoju historycznym można zaobserwować świadome próby powrotu do przeszłości. Nie mam zamiaru zajmować się tymi sporami, gdyż nie istnieją rzetelne narzędzia poznawcze, które mogłyby tę kwestię – w dużej mierze ideologiczną – rozstrzygnąć. Jedno jednak wydaje się pewne: każda próba (świadomie podejmowana przez polityków) powrotu do tego, co już było, kończy swój żywot jako farsa (tragifarsa) lub parodia.
I właśnie z taką parodią mamy do czynienia w Polsce w roku 2015. PiS próbuje podwójnie zawracać kijem rzekę: po pierwsze – poprzez powrót do lat 2005-2006, po drugie – poprzez zamiar restytucji autorytarnych rozwiązań sanacji i endecji (zwłaszcza tych z lat 1935-39). Mimo to warto jednak pamiętać o historii – i tej politycznej z lat 2005-2007 i tej związanej z II Rzeczpospolitą – aby zrozumieć dzisiejsze gry i gierki polityczne. O tym zapomnieli politycy innych orientacji (choć nie wszyscy) i duża część dziennikarzy, która w pogoni za newsami zatraciła zmysł, kompetencje i pamięć społeczno-historyczną dziennikarza-obserwatora. Stąd ich złudzenia o rzekomej metamorfozie PiS-u czyli Jarosława. Chyba już nie otrzeźwieją!!!
W Polsce mamy cezarejski realistyczno-mistyczny duumwirat.
Realistyczny reprezentant to Cezar żywy, który chętnie przyjmuje hołdy i akceptuje tezę, że państwo to Ja-rosław, mistycznym duumwirem jest zaś Cezar Lech-August – deifikowany przez męczeństwo w „zamachu smoleńskim” i przez miejsce pochówku na Wawelu. Poprzez tę deifikację stał się on – tak jak Cezarowie w starożytnym Rzymie (poczynając od Oktawiana) – Augustem, któremu należy się (prawie) boska cześć. Ale jeszcze od początków prezydentury Lecha-Augusta w 2005 r. nikt z obserwatorów nie mógł mieć wątpliwości, że to Jarosław pociąga za sznurki marionetki o imieniu Lech i sznurki gry politycznej (Arielle Thédrel – Le Figaro, Le Figaro 27.10.2005 ). W tym duumwiracie nie ma jeszcze miejsca dla Andrzeja Dudy – na razie rządzą nami trumny (wg pkreślenia Jerzego Giedrojcaz początku lat 90. ub. wieku). Na razie może on być jedynie dowódcą pretorianów.
Cezar żywy to Wielki Brat.
Aby nie było wątpliwości, Wielki Brat nie jest bratem wolnomularzem, lecz Liderem PiS-landii, który pozostając w cieniu steruje działaniami pretorianów z PiS-u. Nie ponosi odpowiedzialności – bo nie pełni żadnej funkcji. Jest ideologiem i szarą, ale wszechwładną, eminencją. Do pracy ma dowódców pretorianów (prezydent, niekiedy premier) i oficerów całej kohorty: marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu, ministrów oraz posłów od „brudnej” parlamentarnej roboty. U Orwella również nikt nie widzi (i nie wini) Wielkiego Brata. Podobnie było w stalinizmie, na historii którego Orwell osnuł treść „1984”.
Cezar – Wielki Brat czerpie swoje inspiracje ze sprawdzonych źródeł. Są nimi jego własne fascynacje historiozoficzne i własne „naukawe” osiągnięcia. Niekiedy te fascynacje – np. historią stalinizmu z jednej strony oraz sanacji z drugiej – oraz „osiągnięcia” spotykają się w jednym punkcie: w realizowanym projekcie politycznym. Już w pracy doktorskiej (z 1976/77) zatytułowanej „Rola ciał kolegialnych w kierowaniu szkołą wyższą” ujawniał swoje zafascynowanie sanacją, zwłaszcza tym, że – jak sam pisał – „Siły, które doszły do władzy [w wyniku zamachu majowego – TB] nie zamierzały przestrzegać reguł republiki parlamentarnej, […] a … Państwo zaczęło się w praktyce utożsamiać z określonym kierunkiem politycznym”. Właśnie stąd dzisiaj wynika usilnie forsowana idea, że „państwo narodu polskiego” może być wyłącznie państwem PiS-u: instytucją rządzoną i będącą w całkowitym władaniu tego ugrupowania. Ta fascynacja sanacją ukształtowała też stosunek do samorządu: w przypadku sanacji była to niechęć do samorządu uczelni wyższych, w przypadku Cezara żywego – niechęć do samorządu terytorialnego, społeczeństwa obywatelskiego i wolności słowa i swobód wyrazu artystycznego w kulturze. Jego stanowisko w tzw. „nadbudowie” w latach 2005-2007 realizowali pretorianie Michał Ujazdowski, Krzysztof Czabański, Marcin Wolski, Bronisław Wildstein, Zbigniew Targalski, Jacek Kurski, Krzysztof Skowroński i tuziny pomniejszych „bojców”, a dzisiaj – Piotr Gliński i inni wymienieni w poprzednim zdaniu.
Wspomniana praca doktorska wskazuje również na całkiem bliskie – bo PRL-owskie – zauroczenia Wielkiego Brata. Egzamin doktorski z filozofii marksistowsko-leninowskiej zdał na ocenę bardzo dobrą, a w pracy często cytuje takich przywódców oraz ideologów PRL: Gomułki, Bieruta, Cyrankiewicza, Kliszki, Sokorskiego, Werblana, Kąkola. Odwołuje się też nieraz do referatów na partyjne zjazdy i plena KC. [Cytaty i opinie z doktoratu – za art. Marka Henzlera – „Polityka” nr 26 (2610) z 30.06. 2007 r.]. To pozostało i ujawnia się w jego (Wielkiego Brata) dzisiejszej praktyce i sposobie obecności w życiu politycznym.
A Cezar-August (prawie) defikowany?
No cóż – w 2005 r. nie tylko złożył znany meldunek: „Panie Prezesie – melduję wykonanie zadania”. Asygnował – po objęciu urzędu – wszystkie decyzje rządów pis-owskich (np. sylwestrową ustawę o mediach publicznych z 2005 r. i wiele innych ograniczających prawa społeczeństwa obywatelskiego), a po porażce wyborczej w 2007 r. zagroził liderowi zwycięskiej wówczas partii, że będzie blokował i wetował wszystkie decyzje i ustawy nowej koalicji rządowej. I tak blokował rozwiązania dotyczące poddania SKOK-ów kontroli Komisji Nadzoru Finansowego (przy pomocy Andrzeja Dudy – obecnego dowódcy pretorianów – pardon! Prezydenta), przez co przez cały okres blokady umożliwiał nielegalny transfer pieniędzy z tej instytucji do różnych firm, kredytobiorców-słupów i innych egzotycznych podmiotów finansowych. Przyczynił się przez to do powstania deficytu w wysokości ponad 3 mld zł (pokrytego w latach 2013-14 przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny, dzięki czemu członkowie tych kas nie stracili swoich oszczędności). Zablokował reformy w zakresie dowodzenia siłami powietrznymi po tragicznej katastrofie pod Mierosławcem w styczniu 2008 r., przez co – paradoksalnie – pośrednio przyczynił się do katastrofy smoleńskiej, w której sam stracił życie. Był negatywnie nastawiony wobec Trybunału Konstytucyjnego i – jako były minister sprawiedliwości wobec wymiaru sprawiedliwości – sądownictwa jako trzeciej władzy. [Szczegóły przedstawię w II odcinku – przy prezentacji stanowiska cezarejskiego duumwiratu wobec instytucji demokratycznych w RP].
Śladem Cezara Augusta obecnie podąża Andrzej Duda, w latach 2005-2007 podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Jego sławetny listopadowy hołd wobec Cezara żywego to wzmocniona forma wspomnianego wyżej meldunku z 2005 r. Jego decyzje i weta w okresie międzywyborczym (sierpień-październik 2015 r.) mają ten sam charakter co obstrukcja Cezara Augusta w latach 2007-2010. Niechęć do kontaktów z ówczesną premier – to „powtórka z rozrywki” ze sposobu nominowania Tuska na premiera (po wyborach w 2007 r.) w przedsionku Pałacu Prezydenckiego. Akceptacja wszystkich pomysłów Wielkiego Brata – żywego Cezara w odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego też stanowi kontynuację praktyk Lecha Kaczyńskiego. Można byłoby tutaj strawestować fragment VIII księgi Pana Tadeusza: wszyscy sądzą, że na rogu nadal gra Jankiel, a to tylko echo (Andrzej Duda).
Gdyby „tuzy” polityki i dziennikarstwa pamiętały, to byłyby świadome, do czego swoją aktywnością (lub zaniechaniami) się przyczyniają Anno Domini 2015.